2 listopada mija 72 rocznica wyboru Harry’ego S. Trumana na prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Truman w trakcie kampanii wyborczej w roku 1948 pełnił już urząd prezydenta, ale w wyniku sukcesji, a nie elekcji. Stało się tak z powodu nagłej śmierci prezydenta Franklina D. Roosevelta, która miała miejsce w kwietniu 1945. Truman, pełniący w tym czasie urząd wiceprezydenta, przejął w ten sposób urząd prezydenta.
Truman nie cieszył się dużą popularnością w społeczeństwie amerykańskim. Na dodatek Partia Demokratyczna, której był politykiem i kandydatem w wyborach, pogrążała się w wewnętrznych sporach. Zdecydowanym faworytem komentatorów sceny politycznej oraz agencji badawczych prognozujących wyniki wyborów prezydenckich był gubernator Nowego Jorku Thomas Dewey, kandydat Partii Republikańskiej. Jego przewaga nad Trumanem w sondażach wyborczych była tak duża, że na dwa tygodnie przed wyborami ośrodki badawcze zrezygnowały z sondaży, uznając wygraną Deweya za przesądzoną. Sztab Deweya wspólnie z nim zaczął przygotowywać już skład nowego gabinetu. 2 listopada 1948 roku, w dniu wyborów, redakcjom setek amerykańskich gazet wystarczyło poczekać spokojnie na oficjalne ogłoszenie wyników, aby podać do informacji publicznej to co było już nieoficjalnie wiadome.
Redakcja republikańskiego „Chicago Daily Tribune” postanowiła zacząć celebrować zwycięstwo swojego kandydata jak najwcześniej. Co więcej, niedawno zmieniona została technika druku gazety na bardziej czasochłonną, szefostwo gazety zdecydowało, że druk gazety z kilkunastogodzinnym wyprzedzeniem jest rozsądnym rozwiązaniem. Spóźnienie się z dystrybucją wydania republikańskiej gazety z informacją o zwycięstwie republikańskiego kandydata byłoby przecież fatalnie przyjęte przez czytelników. Trwają jeszcze wybory i zliczanie głosów elektorskich, gdy paczki pierwszych wydrukowanych egzemplarzy gazety z całego planowanego nakładu 150 000 egzemplarzy, z datą 3 listopada oraz informacją o zwycięstwie Deweya w nagłówku na pierwszej stronie, zaczynają być rozwożone z drukarni do kolporterów w Chicago.
Niedługo potem do redakcji „Chicago Daily Tribune” dociera oficjalny komunikat… o zdecydowanym zwycięstwie Trumana. Redaktorzy, pozostali pracownicy i kto żyw w redakcji rozjeżdżają się w panice po mieście w poszukiwaniu egzemplarzy gazety, które zdążyły już trafić do sprzedaży. Udaje się… ale co najmniej kilkaset egzemplarzy trafia już do czytelników. I wszystko może pozostałoby lokalną sensacją gdyby nie fakt, że w dwa dni potem egzemplarz gazety trafia wprost w ręce… prezydenta-elekta.
Truman w trakcie swojej podroży koleją ze swojego domu w Missouri do Waszyngtonu zatrzymał się na stacji St. Louis w rodzinnym stanie, aby pozdrowić wiwatujące na jego cześć tłumy zgromadzone na peronie. Truman stał na platformie pociągu, gdy podszedł do niego pracownik obsługi i wręczył mu znaleziony gdzieś w przedziale egzemplarz gazety. Truman z osłupieniem przeczytał nagłówek gazety i po chwili, rozbawiony, uniósł gazetę do góry pokazując jej pierwszą stronę zgromadzonemu tłumowi i fotoreporterom, którzy mieli szczęście znaleźć się w tym miejscu. Wydanie „Chicago Daily Tribune” z 3 listopada 1948 roku przeszło w ten sposób na zawsze do historii.
Na szefów agencji badawczych, które tak fatalnie omyliły się w swoich prognozach wyborczych, spadają gromy. Upłyną miesiące zanim uda im się odbudować zaufanie, a ich pomyłka w sondażach wyborczych 1948 roku pozostanie największym blamażem w dziejach amerykańskiej branży badawczej. Elmo Roper, niekwestionowany autorytet w środowisku badaczy, właściciel jednej z agencji badawczej, która również omyliła się w swoich prognozach, przyjął z godnością odium niechęci na siebie. Zapytany co czuł w chwili ogłoszenia wyników wyborów i uświadomienia sobie swojej pomyłki odpowiedział: „My face was just as red as President Truman said it would be”.
Co było przyczyną takiej pomyłki agencji badawczych? Od lat. 30 XX wieku i wynalezienia metody reprezentatywnej przez Georga Gallupa agencje prognozowały wyniki wyborów bezbłędnie. Badacze opinii publicznej jeszcze w okresie międzywojennym byli podejrzewani przez część wyborców o czary. No bo jak można przewidzieć wyniki wyborów kraju z populacją powyżej 140 milionów mieszkańców (lata 30. i 40. XX wieku) na podstawie opinii zaledwie kilku czy też kilkunastu tysięcy osób?!
Jednak w roku 1948 badacze, dotąd nieomylni, najprawdopodobniej nie zwrócili należytej uwagi na wyjątkowo dużą liczbę wyborców niezdecydowanych, na których istnienie wskazywały wyniki sondaży. A właśnie do nich swoją kampanię w ostatniej fazie poprowadził Truman, jak się okazało, z wielkim powodzeniem. Od tamtej pory badacze opinii publicznej i komentatorzy polityczni nabrali przekonania, że tzw. „wyborcy niezdecydowani”, o ile w ostatnim etapie kampanii wyborczej nie wydarzy się nic spektakularnego, są ostatecznie skłonni oddać głos na urzędującego prezydenta lub partię (konformizm społeczny) niż ryzykować zagłosowanie na kandydata lub partię opozycji. Ta wiedza była dla niefortunnych badaczy chyba jedynym pozytywnym wnioskiem, który wyciągnęli na przyszłość ze swojej pomyłki.
Redaktorom feralnego wydania „Chicago Daily Tribune” pozostał natomiast na pocieszenie fakt, że to właśnie ich gazeta znalazła się na fotografiach znanych dzisiaj każdemu Amerykaninowi interesującemu się polityką. A co do szczęśliwych posiadaczy egzemplarzy niefortunnego wydania gazety… ci z kolei mogą obecnie wystawiać ocalałe egzemplarze na aukcjach internetowych za cenę od kilkuset do nawet kilku tysięcy dolarów. Co bez wątpienia jest jedną z najbardziej udanych inwestycji
w zakup codziennego wydania gazety, której egzemplarz w dniu 3 listopada 1948 roku kosztował – jak można przeczytać w nagłówku – „FOUR CENTS. PAY NO MORE”.